Inicjatywa Stop Killing Games, która zrewolucjonizowała debatę o prawach konsumentów w świecie gier cyfrowych, znalazła się w centrum uwagi po złożeniu anonimowej skargi przeciwko jej organizatorom. Kampania, zainicjowana przez Rossa Scotta, twórcę kanału Accursed Farms, ma na celu wprowadzenie unijnych regulacji chroniących gry przed ich „niszczeniem” przez wydawców, którzy wyłączają serwery lub kończą wsparcie techniczne, czyniąc tytuły niegrywalnymi. W lipcu 2025 roku petycja przekroczyła próg 1,4 miliona podpisów, stając się jedną z najgłośniejszych inicjatyw obywatelskich w Europie. Jednak w cieniu tego sukcesu pojawiła się skarga, która wywołała falę spekulacji i pytań o przyszłość ruchu. Co dokładnie się stało, jak odpowiedzieli organizatorzy, i jakie są kolejne kroki? Przyjrzyjmy się bliżej aktualnej sytuacji.
Geneza Stop Killing Games: krótki kontekst
Kampania Stop Killing Games powstała w odpowiedzi na coraz częstsze przypadki, w których wydawcy gier, tacy jak Ubisoft, kończą wsparcie dla tytułów cyfrowych, uniemożliwiając graczom dostęp do zakupionych produktów. Kluczowym impulsem było wyłączenie serwerów gry The Crew w 2024 roku, co pozbawiło graczy możliwości korzystania z gry, mimo że za nią zapłacili. Ross Scott, znany z krytycznych analiz branży gamingowej, postanowił działać, uruchamiając Europejską Inicjatywę Obywatelską pod hasłem Stop Destroying Videogames. Celem jest zmuszenie wydawców do zapewnienia grywalności tytułów po zakończeniu wsparcia, np. poprzez udostępnienie kodu źródłowego lub umożliwienie tworzenia prywatnych serwerów. Inicjatywa szybko zyskała poparcie, osiągając w lipcu 2025 roku 1,4 miliona podpisów, co otwiera drogę do debaty w Komisji Europejskiej.
Skarga przeciwko inicjatywie: o co chodzi?
23 lipca 2025 roku świat obiegła informacja o anonimowej skardze złożonej do organów Unii Europejskiej przeciwko Stop Destroying Videogames, formalnej nazwie petycji w ramach Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej. Skarga koncentruje się na roli Rossa Scotta, który promuje kampanię, ale nie jest jej formalnym organizatorem. Zarzuty sugerują, że Scott, jako Amerykanin, nie powinien pełnić tak znaczącej roli w europejskiej inicjatywie, a jego intensywne zaangażowanie – rzekomo 12–14 godzin pracy dziennie przez wiele tygodni – przekracza „rozsądny próg wolontariatu”. Skarżący oszacowali wartość jego pracy na 63 000–147 000 euro, argumentując, że stanowi to formę niezgłoszonego wsparcia finansowego, co naruszałoby unijne przepisy dotyczące przejrzystości finansowania inicjatyw obywatelskich.
Dokument skargi, który Scott opublikował w opisie swojego najnowszego filmu na kanale Accursed Farms, zarzuca organizatorom petycji dwa główne uchybienia: złożenie fałszywej deklaracji o braku finansowania oraz „systematyczne ukrywanie” istotnych wkładów w kampanię. Kluczowym argumentem jest twierdzenie, że czas poświęcony przez Scotta na promocję inicjatywy powinien być traktowany jako „wkład rzeczowy” o wymiernej wartości finansowej, który należało zgłosić. Skarga wskazuje również, że Scott jest często przedstawiany w mediach jako lider inicjatywy, co według skarżących dodatkowo komplikuje jego status jako wolontariusza.
Odpowiedź Rossa Scotta i organizatorów
Ross Scott szybko zareagował na skargę, publikując 21 lipca 2025 roku szczegółowy film na swoim kanale YouTube, w którym odniósł się do zarzutów. Podkreślił, że skarga jest „absurdalna” i opiera się na błędnych założeniach. Po pierwsze, Scott wyjaśnił, że nie jest formalnym organizatorem petycji – tę rolę pełnią Aleksej Vjalicin i Daniel Ondruska – a jedynie promotorem, który wspiera kampanię w ramach wolontariatu. Po drugie, zgodnie z unijnym prawem (artykuł 17 rozporządzenia o Europejskiej Inicjatywie Obywatelskiej), wolontariat nie wymaga zgłaszania jako forma wsparcia finansowego, co czyni zarzuty bezpodstawnymi. Scott zaznaczył, że nie otrzymał żadnego wynagrodzenia za swoją pracę, a szacunki dotyczące jego rzekomego „wynagrodzenia” (50–75 euro za godzinę) są czystą spekulacją.
Co więcej, organizatorzy kampanii skonsultowali się z przedstawicielami UE już wiosną 2024 roku, aby upewnić się, że zaangażowanie Scotta jest zgodne z przepisami. Odpowiedź UE była jasna: jego działania jako wolontariusza nie naruszają żadnych zasad. Scott przyznał, że w kluczowych momentach kampanii, takich jak osiąganie progów podpisów, pracował intensywnie, ale zaprzeczył, by było to normą przez cały okres trwania akcji. „To, że poświęcam dużo czasu na coś, w co wierzę, nie oznacza, że ktoś mi za to płaci” – stwierdził w filmie, wyrażając frustrację z powodu anonimowego charakteru skargi.
Organizatorzy Stop Destroying Videogames również wydali krótkie oświadczenie, potwierdzając, że kampania nie otrzymała żadnego finansowania przekraczającego 500 euro od jakiegokolwiek sponsora, co jest zgodne z deklaracją złożoną na stronie Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej. Podkreślili, że skarga nie wpłynie na proces weryfikacji podpisów, który trwa do 31 lipca 2025 roku, i wezwali zwolenników do dalszego wspierania inicjatywy.
Reakcje społeczności i spekulacje
Społeczność graczy oraz media branżowe, takie jak GRYOnline.pl, CD-Action czy Eurogamer, jednogłośnie uznały skargę za próbę podważenia wiarygodności Stop Killing Games. W mediach społecznościowych, takich jak X, użytkownicy wyrażają oburzenie, sugerując, że za skargą mogą stać duzi wydawcy gier, którzy czują się zagrożeni sukcesem kampanii. Posty od @golpl, @BonkolTV czy @ArkadikussPL podkreślają ogromne poparcie dla inicjatywy wśród polskich graczy, którzy aktywnie zachęcają do podpisywania petycji przed ostatecznym terminem. „To absurd, że ktoś próbuje zatrzymać ruch, który walczy o nasze prawa jako graczy” – napisał jeden z użytkowników na X.
Spekulacje dotyczące źródła skargi koncentrują się na Video Games Europe, organizacji reprezentującej takich gigantów jak Ubisoft, Activision Blizzard czy Nintendo. W lipcu 2025 roku VGE wydało oświadczenie, w którym sprzeciwiło się celom Stop Killing Games, argumentując, że wprowadzenie regulacji zmuszających wydawców do zapewnienia grywalności tytułów po zakończeniu wsparcia byłoby „zbyt kosztowne” i ograniczałoby „wolność twórczą deweloperów”. Scott w swoim filmie zasugerował, że timing skargi – zbiegający się z oświadczeniem VGE – może nie być przypadkowy, choć przyznał, że nie ma dowodów na powiązanie między tymi wydarzeniami. „Nie wiem, kto złożył skargę, ale wygląda to na próbę zabicia inicjatywy” – stwierdził.
Warto zauważyć, że skarga wywołała również dyskusję o roli anonimowych zgłoszeń w unijnych procedurach. Scott skrytykował fakt, że skarżący mogą ukrywać swoją tożsamość, co utrudnia organizatorom obronę przed zarzutami. Społeczność graczy podziela tę frustrację, wskazując, że anonimowość może sprzyjać nadużyciom ze strony podmiotów o dużych zasobach, takich jak korporacje gamingowe.
Aktualny status kampanii
Mimo skargi, Stop Killing Games pozostaje na dobrej drodze do osiągnięcia swoich celów. Do 23 lipca 2025 roku petycja zebrała 1,4 miliona podpisów, znacznie przekraczając wymagany próg miliona podpisów w siedmiu krajach UE. Organizatorzy są jednak świadomi, że część podpisów może zostać uznana za nieważne z powodu błędów (np. nieprawidłowych danych osobowych) lub prób fałszowania, o czym Scott wspominał w swoich wcześniejszych aktualizacjach. Dlatego kampania nadal zachęca do zbierania podpisów do 31 lipca, aby stworzyć „zapas” głosów, który zapewni sukces po weryfikacji.
Proces weryfikacji podpisów przez krajowe organy UE rozpocznie się po zakończeniu okresu zbierania podpisów. Jeśli co najmniej milion podpisów zostanie uznanych za ważne, petycja trafi do Komisji Europejskiej, która w ciągu sześciu miesięcy będzie musiała odpowiedzieć, przedstawiając swoje stanowisko i ewentualne plany legislacyjne. W najlepszym scenariuszu inicjatywa może doprowadzić do debaty w Parlamencie Europejskim, co byłoby ogromnym krokiem w kierunku wprowadzenia nowych przepisów chroniących prawa graczy.
Wsparcie dla kampanii rośnie, a poparcie prominentnych postaci, takich jak wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Nicolae Ștefănuță czy twórca Minecrafta Markus Persson, dodaje jej wiarygodności. Nawet Ubisoft, które początkowo unikało komentarza w sprawie The Crew, pod presją graczy zapowiedziało wprowadzenie trybu offline dla The Crew 2 i The Crew Motorfest, choć nie odniosło się do pierwszej części gry.
Dalsze kroki i wyzwania
Organizatorzy Stop Killing Games planują kontynuować kampanię niezależnie od wyniku skargi. Scott zapowiedział, że po 31 lipca skupi się na lobbowaniu wśród europarlamentarzystów, aby zapewnić polityczne wsparcie dla inicjatywy. „To dopiero początek. Zebranie podpisów to jedno, ale przekonanie polityków do działania to zupełnie inna gra” – stwierdził w swoim filmie. Zachęca zwolenników do kontaktowania się z posłami do Parlamentu Europejskiego i promowania sprawy w mediach społecznościowych.
Jednym z największych wyzwań będzie przeciwdziałanie oporowi ze strony Video Games Europe i innych lobbystów branży gamingowej. VGE argumentuje, że zapewnienie grywalności gier po zakończeniu wsparcia generuje wysokie koszty i może prowadzić do problemów z bezpieczeństwem danych czy odpowiedzialnością prawną za treści na prywatnych serwerach. Stop Killing Games odpiera te zarzuty, wskazując na przykłady gier, takich jak Gran Turismo Sport czy Knockout City, które zostały zakończone w „odpowiedzialny sposób” poprzez umożliwienie graczom dalszej zabawy. Organizatorzy podkreślają, że nowe przepisy mogłyby być elastyczne, uwzględniając różnice między dużymi wydawcami a niezależnymi studiami.
Innym potencjalnym zagrożeniem jest ryzyko, że skarga wywoła dodatkowe kontrole ze strony UE, co mogłoby opóźnić proces weryfikacji podpisów. Jednak zarówno Scott, jak i organizatorzy pozostają optymistyczni, wskazując, że ich działania są w pełni zgodne z prawem, a skarga nie ma podstaw merytorycznych.
Znaczenie dla graczy i branży
Skarga przeciwko Stop Killing Games to nie tylko biurokratyczny spór, ale także symbol szerszej walki o prawa konsumentów w erze cyfrowej. Gry wideo, w przeciwieństwie do fizycznych produktów, są często traktowane jako usługi, co pozwala wydawcom na ich „niszczenie” bez zwrotu pieniędzy graczom. Inicjatywa stawia pytanie: czy kupując grę, naprawdę stajemy się jej właścicielami? W opinii wielu ekspertów, takich jak adwokat Marcin Barczyk, obecne prawo konsumenckie w UE nie nadąża za realiami cyfrowego rynku, co stawia graczy w niekorzystnej pozycji.
Sukces Stop Killing Games może mieć dalekosiężne konsekwencje, nie tylko dla branży gier, ale także dla innych sektorów, takich jak producenci samochodów czy urządzeń AGD, które coraz częściej stosują model subskrypcji lub zależności od serwerów. Jeśli inicjatywa doprowadzi do nowych regulacji, może to oznaczać koniec ery, w której firmy mogą arbitralnie odbierać dostęp do zakupionych produktów.
Podsumowanie
Anonimowa skarga przeciwko Stop Killing Games wydaje się być desperacką próbą spowolnienia ruchu, który zyskał ogromne poparcie wśród graczy i przyciągnął uwagę polityków. Odpowiedź Rossa Scotta i organizatorów była szybka i zdecydowana, a zarzuty zostały obalone w świetle unijnych przepisów. Kampania pozostaje na dobrej drodze, z 1,4 miliona podpisów i rosnącym wsparciem społecznym. Przed nami kluczowy etap weryfikacji podpisów i politycznego lobbingu, który zdecyduje, czy Stop Killing Games zmieni oblicze branży gamingowej. Dla graczy na całym świecie, w tym w Polsce, to szansa na walkę o swoje prawa. Jeśli chcesz wesprzeć inicjatywę, odwiedź stronę stopkillinggames.com i podpisz petycję przed 31 lipca 2025 roku. Niech gry żyją wiecznie!

Half-Life 2 z nową aktualizacją: Valve naprawia stare błędy po 20 latach
Po niemal 20 latach od premiery Half-Life 2, Valve zaskakuje graczy nową aktualizacją. Patch elimi...

Jak proste hasło zniszczyło 158-letnią firmę – lekcja dla graczy
W świecie, gdzie cyberataki stają się codziennością, jedno zgadnięte hasło może zrujnować n...
Komentarze